-Nawet Ci
ładnie bez rozmazanego makijażu. – uśmiechnął się Liam.
-Miło wiedzieć, że aż tak Ci się podobam. – puściłam oczko.
-Ha, skąd taki
pomysł, to ja Cię kręcę.
-Chciałbyś-
zaczęłam się z niego śmiac.
-Masz chłopaka?-
spytał wprost.
-No no, Liamie,
po paru spotkaniach chcesz spytac czy z Tobą będę – powiedziałam z pogardą.
-Chciałabyś,
kolejny raz kupujesz męskie bluzy, więc ?
-Am wiesz to
dla.. – nie potrafiłam nic powiedzieć, żadnej myśli ratującej życie.
-Dla mnie?–znów poruszanie rzęsami.
-Nie to znaczy
tak, jednak nie, chociaż w sumie… - co się ze mną działo, zabrakło mi języka w
gębie, cholera.
-Ej
zakłopotańcu, nie wiedziałem, że tak na Ciebie działam.
No nie ten
chłopak był za pewny siebie.
-Te bluzy są
dla mnie! – wykrzyknęłam, po chwili ogarniając, że powiedziałam to na głos.
-Że co?-
zaśmiał się.
Śmiał się i śmiał, miałam wrażenie, że to nigdy się nie skończy, a ja stałam jak jakaś kretynka, połowa klientów patrzyła to na mnie to na niego. Tak pewnie myśleli: boże co te dzieciaki cpają, typowa myśl dla dorosłych w czasie napadu śmiechu,
prawda? Cholernie się zawstydziłam, czułam jak wale buraka, próbowałam się
zakryc, ale ten mój cholerny wzrost przecież jego oczy były rownoległe do
moich. On chyba to zauważył i poczochrał mnie po włosach.
-Ej już tak się
nie stresuj mała, to znaczy wysoka, to znaczy. – teraz on się zaczął jąkac.
Ostatnio go
opieprzylam gdy powiedział mała, jestem wysoka, więc nie lubię gdy to ktoś podkreęla.
Przestał mówic i popatrzył tymi swoimi oczami, zamarłam, ale musiałam się
otrząsnąć, mam dość chłopaków, to zwykle dupki, nie będzie mi na nikim zależec,
never, kropka.
-Zabrakło języka?
– przerwałam ciszę.
-Idziesz w końcu
to przymierzyć? – spytał.
-Żebyś mnie
wyśmiał na cały sklep,dzięki. – chłodno odpowiedziałam.
-ej Korni
przepraszam, nie codziennie widuje dziewczyny mierzące męskie bluzy.
-co w tym
takiego dziwnego, zresztą spadaj. – ruszyłam w strone odwieszenia bluz.
Chciałam po
prostu wyjść z tego sklepu i nie zatonąć znów w tych jego cudownych tęczówkach.
Odwróciłam się i na niego wpadłam. Co za pech.
-Przymierz to,
dla mnie.-szturchnął mnie.
-Dlaczego, aż
tak dawno się nie smiałeś?
-Chcę Cię
zobaczyć, nie bądź taka oschła.
-Jeżeli to Cię
uszczęśliwi, okej.
Jak widać misja
z wyjścia tego sklepu nie powiodła się.
Poczłapałam do
przebieralni, Liam dalej trzymał swoją bluzę.
-Mogę z Tobą? –
uśmiechnął się
-Yh wchodź. –
miał cholerne szczęście ze mam pod spodem bluzkę.
-Co za
cholerstwo. – warknął.
-Co niedorajdo
życiowa. – zaśmiałam się z niego.
-No bo te
guziki, one są trudne do rozpięcia.
-Hmm pomogę,
znasz kogoś kilka dni i już go rozbierasz, muszę być w tym dobra… -
zatrzepotałam rzęsami.
-Bardzo dobra.
– udał rozmażonego.
-Walka z
guzikami zakończona.
Ubraliśmy bluzy, a on od razu wybuchnął śmiechem.
-No co? Aż tak źle? – posmutniałam.
-Ej nie źle,
ubrałaś to na złą stronę. – powiedziałam z miną jakby bał się że ode mnie
oberwie.
-yyy…
-próbowałam zachować powagę.
-Wiedziałem, że
Ci się podobam. – znów się uśmiechnął.
-Wcale, że nie.
-Skończ już, bo
Ci coś tu zrobię.- popatrzył na mnie.
Jej znów ten
wzrok, nie wiem dlaczego chciałam go pocałowac. Ubrałam bluzę tak jak powinna
wyglądac.
-Nie pozwalam.
– wymruczałam.
-Hmm jako
genialny stylista, myślę, że całkiem ci w niej ładnie, sexownie.. – poczerwienił się.
I w tym
momencie nie wytrzymałam, wybuchłam śmiechem.
-Sexownie?
Hahah.
-No co? –
zrobił focha.
-Ty też
wyglądasz w niej całkiem sexownie. – usmiechnęłam się.
-To kupujemy?
-Takie same,
okej. Chodź coś wypic, te zakupy mnie zamęczyły.
-To idź pic, ja
pójde po stanik yyh.
-A nie, to idę tez potrzebuje…- zaczął ze mnie drwic.
-Że co? zboczeńcu
oddał się w trybie natychmiastowym. – odsunęłam się.
-Ej, ej no ja
chcę Ci pomóc, bo nie pozwolę Ci wrócic do domu!
-To szantaż
Liam. – wyciągnął język.
-Chodź,
idziemy.
Co on sobie
wyobrażał, ten chłopak był naprawdę zdrowo kopnięty. Weszliśmy do sklepu, jakaś
starsza typiara wyglądajaca na elegantkę pomogła mi w poszukiwaniach czegoś nie
za drogiego i wygodnego, a i oczywiście ładnego. Cały czas zastanawiałam się
gdzie była do cholery Annie, ah tak pewnie buja się z Tomkiem. Liamowi
rozkazałam usiąść i poczekać, no bo w czym on chciał i pomagać? Zapinanie
staniku, sciąganie bluzek, ten typ naprawdę jest rozśmieszający.
-Jest dobry? –
Liam wydał z siebie dźwięk. Czyżbym go zamęczyła?
-Nie!-krzyknęłam
przez kabine.
-To już chyba z
dziesiąty. – znów usłyszałam jego gadanie.
-zawsze możesz
iśc.-burknęłam cicho.
Po
przymierzeniu chyba tuzinu znalazłam coś o czym marzyłam miły w dotyku, z
koronką, idealnie dopasowany, przystępna cena i co najważniejsze naprawdę
ładny. Wyszłam ze sklepu i co zauważyłam? Liam, tak wiem, że wiecie ‘przecież bylaś z nim’ nie o to chodzi, Liam który spał. Nie mogłam oczywiście
powstrzymać śmiechu, przyglądałam się mu, aż się obudził.
-To przymierzanie
naprawdę mnie zamęczyło…
-Że co? – znów
zaczęłam się śmiac. – niczego nie przymierzałeś głupku, chodź już.
- mogę Cię
gdzieś zabrać? – spytał mnie lekko obrażony.
- Oh nie
wiedziałąm, że masz focha. Ale zaraz zaraz , chyba jak ktoś jest obrażony nie odzywa
się, prawda? Muszę być naprawdę wspaniała i przepiękna jeśli ty Liamie z one
direction odezwałeś się do mnie z zaproszeniem na randkę.-zaczęłam skakać i
udawac jego ogromna fankę , co jak widać go rozśmieszyło. Stanął naprzeciw mnie
i zaczął mną trzaśc, nie wiedziałam co on robi, popatrzyłam dziwna miną, na co
on:
-Uspokój się
Kornelio, ja Liam z One Direction nie umiem mieć na Ciebie focha i to moja
słabość. – mina dziecka, który nie dostał obiecanego lizaka.
-Więc na mnie
lecisz, uuu, nie spodziewałam się. – zaczełam się śmiac.
-Zawsze tak
reagujesz na podryw? – zapytał mnie z taka powaga, tylko myslec, że zaraz
znajdę się w kościele na mszy.
-Nie
zawsze..-odpowiedziałam cicho.
-No to chyba
cos robie nie tak – patrzył w ziemie zawstydzony , co u mnie znów spowodowały
nagły napad głupawki, mimo próby zatrzymania śmiechu, nie udało się wiec
zaczełam się trzęśc.
-Cj co się
dzieje?- był takki poważny i wystraszony, to już mnie naprawdę rozłożyło,
wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, wiedziałam, że popsuje to spotkanie, ale no
cholera kto mógł się powstrzymać? Był taki załamany, żałosny, wystraszony a
jednoczenie słodki i romantyczny.
-No bo ty…
hahah jesteś.. hahahha taki hahah taki.. – trudno było cos wypowiedzieć, jednak
po chwili postanowiłam się uspokoic, on cały czas mi się przyglądał, z czego
miałam jeszcze więcej śmiechu.
-Jesteś denerwująca!
-Ja? Wcale, że
nie!
-Tak! Cały czas
się śmiejesz. – naśladował mnie.
-Nie wyglądam
tak załośnie jak ty!
-No tak
wyglądasz jeszcze gorzej!
-Przestań Liam,
jesteś głupi– szturchnęłam go.
-A Ty słodka.
–przygryzł wargę.
-A Ty cholernie
romantyczny. – przewróciłam oczami.
-Ał to
zabolało.-szturchnął mnie.
-Ej to mnie
zabolało FIZYCZNIE.
-Twój ból
przejdzie , a mój pozostanie do końca dni.-zachichotał.
-Myślałam, że
masz wysokie mniemanie o sobie.
-Jak przebywam
z Tobą to trochę mi spada. – chociaż nie Liam jesteś zajebisty, patrzył w
odbicie Lustra.
Popchałam go
biodrami. – O jej co za laska. – pokazałam na lustro rękami, a on to widząc
zaczął się śmiac i krzyczeć – zabije cię!
I tu zaczeła się gonitwa, ‘siedział’ mi cały czas na tyłku.
*KORNELIA*
Gdzie ja mam
uciec? On nie może mnie dogonić, nie może, biegłam przez ruchome schody na górę z prędkością światła. I Tu stało się coś po czym mam ogromnego siniaka ,
wywaliłam się na tyłek , myślę, żee gdyby nie Liam trafiłabym do szpitala, pewnie
spadłabym ze chodów na dół. Złapał mnie dosłownie w ostatniej chwili.
*LIAM*
Biegłem za nią
i biegłem. A gdy zobaczyłem jak się potyka z początku chciałem zacząć się śmiac, widząc upadek jedyne co mi się udało wyciągniecie rąk.
-Uważaj, miałem
atak serca.
-I żyjesz,
jestem pełna podziwu Liam...- uśmiechnęła się. Miała coś w oczach, w ustach też,
były jakieś takie inne od wszystkich innych.
-Możesz mnie
postawić.
-Jak powiesz
‘dziękuję’, a zresztą teraz już za późno chce nagrodę.
-Jaką? – znów
ten jej zawrót oczami, chciałem ją za to udusic, ale chyba nie wypadało, zbyt
dużo świadków zbrodni.
-Buziak. –
widząc jej minę szybko dodałem. – w policzek oczywiście jak przystało
księżniczce.
-Dobrze
przybyszu. – zbliżyła się do mnie, postanowiłem odwrócic glowę, to było
silniejsze ode mnie…
*KORNELIA*
Jego pomysł
niespodzianki nie powiem, ździwił mnie, ile my się znaliśmy? A gdy trafiłam w
jego usta, nie powiem, były słodkie i takie miłe, ale no bez przesady to kolega,
nie jakaś milośc, szybko się odsunęłam.
-Liam! To nie
była umowa.
-Ale no tak mi
wyszło, nie moja wina, że źle trafiłaś.
-Nie , nie, ja
namierzyłam dobrze, ale chyba twoja szyja odmówiła ruchów, hem? – nie mogłam
przestać lampic się na jego usta, dopiero po chwili doszło do mnie ze to
zauważył.
-I tak tego
chciałaś…-powiedział cicho.
-Może. –
szepnęłam.
-Mam dość tej
galerii, chodź do mnie. – zaproponował.
-Że ja do Ciebie?
Niech pomyślę argumenty za NIE:
1. Ile ja cię znam?
2. A jeśli jesteś gwałcicielem?
3. Ymm dobra te
dwa do mnie przemówiły.
Jestem na
NIE Liam.
-ale dlaczego?
Popatrz argumenty za TAK:
1. Podobam Ci
się i nie zaprzeczaj.
2. Lepiej się
poznamy.
3.Poznasz
chłopaków. Zgódź się Korni , kleknął na kolana, udając ze szlocha.
-Okej, okej,
tylko przestań Ci ludzie już chyba mają nas dość… zaśmiał się razem ze mną.
Poprowadził
mnie do swojego auta, było już ciemno, ale ciotka nie zwracała na mnie
szczególnej uwagi, Annie napisałam SMS’a. Jechaliśmy w ciszy, a ja patrzyłam na
to wspaniałe miasto, nocą było jak z jakiejś bajki Disney’a.
-Jesteśmy, Liam
otworzył mi drzwi.
-Jaki
dżentelmen. – zachichotałam.
Wziął mnie za
rękę, poczułam się dziwnie, a dokładniej dziwnie milo. Otworzyły się przede mną
drzwi.
-Chłopaki to
jest Kornelia.
-Siema
pomachałam ręką. – odwrócili się wszyscy na raz, zeskoczyli z sof i przybiegli
do mnie.
-Niall
uśmiechnął się.
-Harry-objął
mnie, co mnie zadziwiło.
-Louis-podał mi
rękę.
-A ja Zayn –
on jedyny nic nie zrobił, nie ma to jak pierwsze wrażenie, ale pomińmy to.
-Miło nam –
powiedzieli chórem. Zachichotałam.
-Ale
laska…-szturchnął Liama Harry.
-Przestań –
zaczęli się ‘szarpac’
-Okej, okej ja
zapoznam ją z domem. – powiedział Louis.
-Ale ja muszę nie długo iśc. – dziwnie się czułam w ich towarzystwie, w sumie nie znałam ich,
to chyba był jakiś sen.
-Tak,a potem
zjemy pizze-krzyknął Niall.
-Głodomor –
zachichotałam.
Louis wszystko
mi pokazał, nawet ‘mój pokój’.
-Ale ja na noc
nie zostaje. Zawstydziłam się, co oni sobie myśleli.
-Ej no daj
spokój, musisz z nami zostać! Prawda chłopaki?
-Tak, musisz-
objął mnie Harry.
-Harry nie mogę.
-Ej no nam
odmówisz. – prychnął Liam.
-Tak, zostań,
prosimy! – krzyknął Niall.
-Okej okej,
napisze ciotce Sms’a.
-Taaak! –
objęli mnie wszyscy, oprócz Zayn’a. On tylko siedział, gapił się na mnie,
miałam wrazenie, że obserwuje mój każdy ruch.
Po chwili
pałaszowaliśmy pizze i oglądaliśmy jakiś film, oczywiście horror, mimo, że
zrobiłam wielka kłótnie iż jestem na NIE, przegrałam.
-O patrzcie
teraz on wyjdzie z telewizora-rzucił Louis.
-Przestań! –
warknęłam.
-Oh czyżby
Kornelia się bała.. – zadrwił ze mnie Liam.
Siedziałam
między Louisem a Liamem, miałam ochotę im obu porządnie przywalić w te głupie
główki! Powiem szczerze, w każdym strasznym momencie przybliżałam się do Liama.
Byłam cholernie wystraszona, na końcu filmu była jakaś scena dość normalna i
wtedy usłyszałam za mną.
-Bu! – ktoś złapał mnie za szyje - Harry.
Momentalnie
podskoczyłam znajdując się na kolanach Liama. Serce ostro mi biło, miałam
wrażenie, że dostałam zawału.
-Harry uduszę
Cię – krzyknął Liam.
-Oj Liam, tylko
się z nią bawiłem.
-To było dobre,
przybijmy pione.- zawiwatował Louis, co też uczynił wraz z Hazzą.
-Okej, ja
spadam powiedział Zayn.
-Ja też, jestem
zmęczony. Nie strasznych snów Kornelia-powiedział Niall.
-Tak dziękuję, nawzajem.
-A ja życzę Tobie bardzo krwawych i strasznych, znów przytulił mnie Harry.
-Nawzajem, nie ździw się jeśli w nocy coś lub ktoś Cię udusi! – powiedziałam złowieszczo.
-A gdzie Louis?
– krzyknął Liam.
Wszyscy
odwróciliśmy się i zaczął się śmiech. Louis zasnął na krześle.
-Tak,
zapomniałem, horrory tak na niego działają. – krzyknął Harry.
W ten sposób
zostałam sama z Liamem. Stałam oparta o blat.
-W końcu sami. –
zaśmiał się Liam.
-Oh tak w
końcu. – przewróciłam oczami.
-Ej, ej czy ty
czasem nie usiadłaś mi na kolanach.- popatrzyłam w jego oczy przede mną.
-To naprawdę
było straszne! – wydusiłam z siebie.
-Całkiem miłe,
idę się umyc.
-Liam! –
krzyknęłam.
-Tak? –
odwrócił się.
-Nie zostawiaj
mnie samą. I wtedy wybuchł smiechem. Podeszłam do niego. – proszę nie
zostawiaj… objął mnie, poczułam dreszcze.
-Dobra to
powiedz mi jak mam się umyc, chyba nie z Tobą?
-No nie.. ale
nie zostawiaj mnie.
-Jej Korni
przecież w domu są 4 inne osoby.
-Ale no, ale oni śpią.
-Okej. To idź Ty się umyj, ja coś wymyślę.
-Ale sama?- ja
naprawdę byłam wystraszona, po chwili zdałam sobie z tego jak zabrzmiało moje
pytanie.
-No mogę Ci
pomóc… wprost odpłynęłam czy on nie wiedział jak jego oczy na mnie działają?
-Możesz stać
pod drzwiami? – wydusiłam.
-Jej jesteś niemożliwa,
okej usiądę.
-Tylko, że nie
mam nic na przebranie.
-Przyniosę Ci.
-Okej, ale
szybko! Słyszałam jego kroki. – całą się trzęsłam ale postanowiłam udac
twardzielkę. Gdzie on był do cholery? Cały czas czułam jak ktoś mnie obserwuje.
W końcu wrócił.
-Dziękuję. -pocałowałam
go w policzek.
-Nie ma za co.
Podreptałam się
myc, tak świetnie same męskie kremy, męskie perfumy, nawet męskie mydło,
olejki, wszystko męskie. Waliłam jak facet, ale co na to miałam poradzić?
-Liam? Jesteś?
Liam!? – gdzie on był, zostawił mnie owinęłam się ręcznikiem i uchyliłam drzwi.
Liam! - poczułam strach, postanowiłam iśc do jego pokoju, a raczej zaczęłam biec,
na rogu ściany ktoś na mnie wpadł, było ciemno. Poczułam jak wali mi serce.
-To ja Korni.
–wyszeptał.
-Oszalałeś?
Miałeś tam siedzieć?
-No dobra 30 minut siedziałem ale ty byłaś tam chyba z 2
godziny! Co miałem robic?
-Liam?
-Tak?
-Ciągle na mnie
leżysz…dusisz mnie. – nikt nie ma pojęcia jak się czułam , miałam na sobie
biały, krótki ręcznik, dlaczego się nie ubrałam? chyba ze strachu…
-No Ty masz na
sobie? – wstał i pomógł mi.
-Ymm no
ręcznik, bo – nie skończyłam
-A no okej mi
to pasuje-puścił mi oczko.
-Przestań!
Szturchnęłam go - czułam zawstydzenie.
-Okej, okej –
szturchnął mnie i wtedy tak ręcznik, ten ręcznik obsunął się…
-Odwróc się!!!
– wywrzeszczałam.
-Dobra, dobra i
tak nic nie widziałem.
-I świetnie. –
poczłapałam po ubranie, koszulka z jakimś napisem która wyglądała tak[ZDJ]:
i
spodenki, hm zacnie. Szybko zawołałam Liama i rozkazałam mu w 10 minut się umyc.
-10? – skrzywił
się.
-Jak dasz rade
to 5..
-Chyba
zwariowałaś Korni.
-Szybko Liam,
proszę.
-Okej. Poszedł
ślamazarnie.
Minęło 5 minut,
7 tik tak tik tak, a ja siedziałam w bezruchu, w końcu postanowiłam rozczesać
włosy. Popatrzyłam na zegarek 20 minut , co on tam robił?
-Liaaam!
-Jesteś niemożliwa! Już idę, zapomniałem koszulki, przyniesiesz?
-Ja? Że na
górę? Sama?
-Yh
dobra-otworzył drzwi.
Wzrok sam
poszedł na jego sześciopak[ZDJ]
gapiłam się i gapiłam, nie mogłam przestać, biłam
się z myślami, aż w końcu on podszedł i wziął mnie za rękę.
-No chodź. Czuje się jakbym niańczył dziecko.
-No ej !
-Żartowałem.
-No to tu jest Twój pokój-pokazał mi.
-Ale no ja mogę
spac w Twoim?
-Obok Twojego
pokoju, jest mój pokój.-znów mnie objął, chyba odpłynęłam, on był nadal bez
koszulki.
-Ale no,
przenieśmy łózko!
-Zwariowałas?
Wszystkich obudzisz inteligentko. Wtedy Zayn mnie zabije.
-No to mnie
tez.
-No co Ty!
Dziewczyny nie zabije - zadrwił ze mnie.
-On mnie nie
lubi Liam…
-Oszalałas? Wogule miałem iśc po koszulkę, a nie stać i Cię obejmować, puścił mnie.
-Liam mogę spac
u Ciebie?
-Dobra chodź,
ja z Tobą nie wytrzymam, ubrał koszulkeę i tak wyglądał sexownie.
-Nie masz
jakiegoś krzesła?
-Yyy nieee?? Chyba, że od biurka jest niewygodne.
Popatrzyliśmy
razem na łózko, ogromne łózko, ja byłam zażenowana , ale co miałam zrobić?
-Wybieram lewą
stronę! – krzyknęłam.
-O nie, lewa
jest moja!- rzucił się na mnie.
-Wcale, że nie!
Jestem gościem – zatriumfowałam.
-Chyba śnisz, śpisz po prawej!
-Nie!
-To na ziemi!
-Chyba nic, Ty śpisz po prawej! Koniec.
-No to śpisz na
mnie…
-Ciebie chyba
pogięło! Gwałciciel…
-To Ty
pachniesz mężczyzną. – zaśmiał się i mnie szturchnął.
-Nie moja wina
ze nie było nic dla kobiet?
-Kobiet - zaśmiał się – chyba nieznośnych bachorów!
-No nie, masz
przesrane Liam. – zaczęliśmy się szturchać
W ostateczności
wygrałam, wykopałam go z łóżka nogami.
-TAK! Wstałam
na łóżku i podniosłam ręce ku gorze. Wygrana! – wtedy zobaczyłam jak Liam
skacze na mnie.. niestety moja reakcja była opóźniona. Wylądował idealnie na
mnie. Jako ze lampka była jedynie zaświecona
w jego pokoju nie widzieliśmy się dokładnie. Czułam jak wali mi serce,
co gorsza wiedziałam, że on to czuje. Zaczął się do mnie zbliżac. Był coraz
bliżej, dokładnie milimetry dzieliły nas od siebie, rękę trzymał na mojej szyi
i wtedy... do pokoju wszedł Louis
-Co tu się
dzieje? Obudziliście mnie! Ooouł przepraszam przepraszam, nie chciałem
przeszkodzić.
-Masz
wyczucie.-warknął Liam.
-Sorki, tylko
jej nie zgwałc.-rzucił zamykając drzwi.
-Liam!- krzyknęłam.
Może w końcu ze mnie zejdziesz? Mam już dość Cie grubasie.
-Ej nie jestem
gruby! Wypraszam to sobie!
-A to to co? –
chwyciłam jego brzuch.
-To same mięśnie!
-Nie mam siły się z Tobą droczyc, Liam.
-Tak, tak,
wygrałem! Tym razem on zaczął tańczyc i się wydurniać
-Ciszeeeeej! –
krzykąłl Liam.
Zachichotałam.
Przystojniak zgasił lampke i położył się po mojej prawej. Tak wygrałam miejsce!
Odwróciłam się od niego i powiedziałam Dobranoc.
-Ej odwróć się
do mnie.
-Okej, okej
grubasku.
-Odezwała się
chuda.
-Jestem chuda
-Tak, tak
-A nie?
Przecież jestem..
-Ah dobra niech
Ci będzie, ale to tylko przez Twój męski zapach.
-OK, pójdę się
umyc jeszcze raz.
-Nie, nie jest
słodki.
Zatonęłam w
jego oczach. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Późną nocom zasnęłam, wiem, że pierwsza, byłam bardzo zmęczona.
*LIAM*
Nie mogłam
przestać gapic się w jej oczy… brązowe i prześliczne oczyska, a ten zapach
sprawiał, że chciałem ją pocałowac. Nie wybaczę Louisowi, że to przerwał. Lubię
tę dziewczynę, naprawdę lubię, jest słodka, a zarazem taka wredna. Wrażliwa,
ale potrafi przywalić, niespotykana. Patrzyłem na nią jak zasnęła, co najlepsze
zasnęła mówiąc: ten dzień był naprawdę… uwielbiam tego bachora. Zmęczenie mi
też dało się w znaki około 3 zasnęłem.
Obudziłam się
pierwsza, zobaczyłam tego słodziaka spiącego, wyglądał sexownie.
-Korneeeeliaaa!
– usłyszałam krzyk, bez zastanowienia zbiegłam na dół.
-Do cholery czy Ty używałaś mojej odżywki-wrzasnął Zayn.
-Nie.. to
znaczy nie wiem.-cicho odpowiedziałam.
-Co się
stało.-krzyknął Harry i Liam jednocześnie.
Szczerze mówiąc
myślałam, ze on mnie zaraz zabije. Poszedł do toalety po tą głupią odżywkę.
-Tę odżywkę! –
wrzasnął.
-Zayn uspokój
się - pchnął go Liam.
-Ja nie
wiedziałam, że to jest Twoja… naprawdę, przepraszam. – boże dlaczego tak się
wkurwił za jakąś tępą odżywkę, miał tyle kasy, ze na pewno mógł zakupić nowa.
Wszyscy patrzeliśmy na Zayn’a wkurwieni i zaskoczeni. Oprócz Louisa który spał
jak zabity. Po chwili zeszedł Niall.
-Do cholery czy
wy nie macie spania, normalni ludzie po tylu koncertach spokojnie śpią do
późnego popołudnia.
-Niech ona stąd
wyjdzie do cholery! Kim ona jest, żeby tu spac i wyżerac nam wszystko Liam?
Jeszcze raz niech ruszy ktoś moje rzeczy, fuck. –wyszedł z pokoju, zrobiło mi
się tak cholernie smutno, to prawda co powiedział kim ja byłam, że tu spałam,
pobiegłam na górę, szybko się przebrałam
-O co tu
poszło, jakąś odżywkę.- zaśmiał się Niall.
-Ta…-warknął
Liam.
-Go już chyba
totalnie pojebało. – wrzasnął Harry.
Wprost wybiegłam
z pokoju , wpadając na Liama.
-Ej gdzie się
wybierasz.- złapał mnie za rękę.
-Liam, powinnam
pojechać do domu.-chciałam mu się wyrwac, ale nie miałam siły.
-Nie! Nigdzie
nie pójdziesz.
-Zayn ma racje,
nie powinnam tu przychodzić.
-Żartujesz? Ten chłopak ma ostatnio zespół napięcia przedmiesiączkowego.
-Liam naprawdę
idę.-zachichotałam.
-Mogę Cię chociaż odwieźć.?
-Ale...
-Żadnego
ale - wszedł mi w słowa, wziął mnie za rękę.
-Miłego dnia
wszystkim.- rzuciłam przez drzwi, wyszliśmy…
------------------------------------------------------------------------------
Jeśli przeczytałeś zostaw po sobie ślad.
Liczy się dal mnie każdy komentarz.
Jutro szkoła. :/ Przeżyjemy to! Jestem z wami.
Oceniajcie. ♥ Nie za długi? xoxo.