piątek, 26 lipca 2013

20. Fuck.

*KORNELIA*
Nagle słysze głos, jednoczesnie spoglądając za siebie.
-Korni, kochaniutka dobrze wszystko jest? Hej Liam - patrzy na niego dłużej, a we mnie się gotuje. To ona, to ta ździra, ta głupia idiotka. Nazwijmy tego człowieka naszej populacji (niestety) po imieniu. To po prostu Katy. Co ona tu robi?Nagle udaje, że interesuje się mną? Że jest dobrą siostrą?Heloł? Gdzie są ukryte kamery?
-Cześc Katy... - odpowiada nieśmiało Liam, ja nie mówię nic. Moje ciśnienie zaraz mnie rozbroi od środka. Słowo daje. To sekundy...
-Liam możemy porozmawiac? - mówi Landrynka, boże co za pozerka. Nie sory ludzie, ona nie jest pozerka, przecież nawet nie udaje że przyszla tu dla mnie. Dla swojej siostry. Egoistka. Pieprzona egoistka. Swoją drogą niby co chce od Liama? Kolejny szybki numerek? Zaraz ją uderze. Dajcie łopatę albo coś.
-Hmmm... ale szybko - on omija mnie wzrokiem, chyba się krepuję. Kurwa nie mogą przy mnie? Tylko same tajemnice. Po chwili widzę jak ta idiotka rzuca mu się na szyję. Sama nie wiem kiedy wybiegam, biegnę ile sił w nogach. Zatrzymuje taksówkę. Szybciej.
-Taxiii!! - wołam jak głupia. Zatrzymuje się. Wsiadam podając adres domu Alison. Facet dziwnie przygląda mi się w lusterku... O co mu chodzi? Mam coś na głowie? Kurde. Obsrał mnie ptak? Szukam lusterka ale nie ma mojej torby. Niech to szlag! Ma ją Liam. Jak zapłace za taksówkę? Fantastyczna jestes Kornelia. Brawo po prostu. Owacje jak nic. Mam telefon, słyszę jak dzwoni. Odbieram przypadkowo.
-Kornelia? - słysze jego głos. I nie wiem czy coś odpowiedziecz czy nie, facet znów dziwnie na mnie patrzy, przygląda mi się. Bada moje miny, moją całą twarz. Znów słychac głos Liama. W końcu odpowiadam temu dupkowi. Liamuś sramuś.
-Jestem.
-Gdzie do cholery?
-Co Cię to obchodzi?
-Yyyh myślałem, że między nami jest już dobrze?
-To źle myślałeś.
-Jesteśmy pod domem tej całej Alison - słysze głos kierowcy i rozłaczam się. Szybko załatwiam kasę. Wbijam do domu. Jest Tom i Annie, a gdzie Harry? Tom, Harry, Tom, Harry nie nadążam! Na serio.
-Kornelia! - wrzeszczą, Alison nie ma, jest pewnie w pracy.
-Ym co tu robicie?
-Czekamy na Ciebie, piwko?
-W sumie czemu nie. - uśmiecham się do Toma.
Jedno piwko, drugie, a mi się już kręci w głowie, a ja mam już ten znany pewnie doskonale każdemu stan. Słyszę dźwięk. Tom i Annie zniknęli, Cholera co oni robią? Może lepiej nie wiedziec? Boże oby to nie była Ali! Wstaje. Krok po kroku dochodzę do drzwi. Staram się miec normalne oczy, cholera gdzie moje spodenki? A tak rozbierana butelka. Swoją drogą jak się zakończyła? A może oni sami kończą grę. OHYDA. Nie myśle o tym, staram się. I znów dzwonek, zapominając o braku spodenek otwieram drzwi. To nie Alison. Chociaż w tych okolicznościach wolałabym ją, szlaban i wszystkie te sprawy.
-Czesc.. - mówi nie pewnie Liam. Jego wzrok ilustruje mnie. Góra dół, dół góra i tak wkółko. Cholera! Spodenki!
*LIAM*
-Hej. - odpowiada i momentalnie biegnie trochę krzywo po spodnie. Znajduje coś i w szoku widze jak sie ubiera i chichocze. Czy ona jest pjana? Nie, na pewno nie.
-Prze..praszam Cię, ale graliśmy w butelkę i wie..esz- jest pjana. W butelke? Z kim? Nie ma nikogo, jest tylko ona, ona i ja, ja i ona. My. Ta jasne, my. Pozdrawiam. Nie ma nas, nawet nie było. Po co tu przyszedłem?Na serio nie wiem. Bez sensu.
-Mhmmm. Zostawiłaś torbę.- podaje ją jej.
-Dzięki - troche się chwieje, w końcu upada. Leży. Śmieje się i przewraca z boku na bok. Boże jaka ona jest porobiona.
-Kornelia chodz zaprowadzę Cie do łóżka.
-Spadaj, śpię tutaj. - bez zastanowienia 'biorę ją' mimo że się wyrywa szybko przestaje. Ciekawe ile wypiła. Cholera z kim grała w butelkę? Kłade ją spac. I wtedy słyszę:
-Katy jest do kitu, i nie jest wcale ładna, i jest do kitu. Pasujecie do siebie. - wstaje, a ja już wiem że to będzie cholernie długa noc. Noc kolejna z nią, z upitą Kornelią.
-Mhmm. - tyle udaje mi się wydusic z ust.
-Nawet nie zaprzeczysz. Masz rację idź do niej! Biegnij, pewnie czeka na małe pukanko z Tobą, a nie pewnie taki już było w szpitalu!  - zaczyna się drzec.
-Prosze? - zaraz z siebie wyjdę 'pukanko'? na serio. Czy ona ma mnie za męską dziwkę? Ale nie mówie nic więcej wiem, że jest najebana i plecie bzdury. A może chciała mi to powiedziec ale się bała?
-Pieprzysz ją, ona Ciebie i co fajnei jest? - dziwnie się uśmiecha. A ja już nie daje rady udawac że mnie to nie rusza.
-Kurwa za kogo mnie masz do cholery?
-A za kogo mam miec? Idź lepiej ją postukaj - nie kończy gadki
-Boże! Zamknij się do cholery - siedzi na łóżku.
-Mówie jak jest nie?
-Nie! Nie mam nic z nią jasne? Czy takie kretynki jak Ty nie rozumieją tego?
-Jak powiedziałes?
-Tak jak słyszałas. Ja kurwa siedze nad Tobą całe noce w szpitalu a Ty mi pieprzysz o Katy?! Wiem, że jesteś najebana ale uspokój się do cholery!
-Nie drzyj się na mnie! Spadaj stąd.
-Niby gdzie? Katy przebiła mi opony, przyszłem z buta.
-A co mnie to obchodzi?
-Może powinno?
-Mam Cię w dupie.
-Dobrze wiedziec. Czesc - wstaje i słysze jak schodzi z łóżka. Odwracam się nie wiem dlaczego, stoi przede mną. Uderzy mnie? Cholera.
-I wiesz nie powinniśmy już... - to ja chcę to skonczyc!
-Nie mamy już o czym gadac.
-Ale... my nie..
-Nigdy więcej spotkań z Tobą. - odwracam się i sam nie wiem czy dobrze robię. Mam ochotę coś rozwalic lub kogoś. Byle co. Dajcie tu kogoś! Dawajcie kurwa. Już! I sam nie wiem czy ona sama poradzi sobie najebana. Koniec. Żadnych spotkań, nie jest wcale taka fajna jak myślałem. Jest głupia. Pukanko? Kurwa chyba ona ma z Zaynem. Na tą myśl trafia mnie szlag i walę w kosz nagle słyszę zbliżający się dźwięk...

_______________________

Nie przemyślany roździał. Chyba nudny, nie wiem, mnie nie ciekawi xD.
Smutno mi że mało kom jest. Serio. Dwa? SERIO? ogólnie mój blog mi się podoba ;D wiem skromna jestem. No ale serio. Wyślijcie gdzieś namiary na niego.
Dzięki za te dwa ostatnie komentarze! Trzymajcie się:*

wtorek, 9 lipca 2013

19. It's okey.

*PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ*

*LIAM*
Nikt nie wyszedł z sali. Są tam dalej, boże co się dzieje. Nie myślę, nie chce, cholera i tak to robie. Jezu jeśli jej się coś stanie. Zabiję się. Mają tu mnóstwo tabletek. Zrobię to. To moja wina. To przeze mnie. A jak jak palant wyzywałem ją, boże jestem kretynem. Lubię ją przecież naprawdę i jest ładna, no i ładnie się śmieje, nawet łądnie płacze, nawet...
Podchodzi lekarz.
-Przykro mi...
Nie wiem kiedy mój świat się wali. Chcę uciec, teraz, już, natychmiast. Oddawajcie ją, oddawajcie cholera!
-Czyli... - krztusi się Niall.
-Operacja się nie udała. - zerkam na lekarza, dlaczego nie patrzy na nas? Odwracam się, boże on mówi to do innej rodziny. Co ze mnie za kretyn.
-Jak to? - mówi starsza kobieta.
-Spokojnie, to nic nie zaszkodziło zdrowiu Pani męża. Po prostu trzeba poczekac i zrobic drugą. Nie wiem co poszło nie tak... - reszta słów przelatuje nade mną, mimo wszystko uśmiecham się, tak samo robi Niall i cała reszta. Mimo to nie wiem co z nią, co się dzieje, ale i tak czuje ulgę.  Czas mija, zerkam na zegarek 45 minut. Wskazówki się ruszają, a lekarza nie widac. W końcu słyszę jego głos.
-Ciężki przypadek- na co wszyscy wytrzeszczamy oczy.- ale spokojnie, nic się nie stało! - uspokaja nas lekarz, czuje jak kamień spada mi z serca. I w przenośni i dosłownie.
-Więc co z nią? - słysze głos Alison
-Po prostu nie mogliśmy ją obudzic, nie wiemy dlaczego, zrobiliśmy wstępne pytania i jest w porządku. Poza lekkim szokiem co jest oczywiste. Spała na prawdę długo.
-Czyli obudziła się?- pytam
-Tak. - wszyscy nagle wstają z krzeseł i chcą ruszyc w stronę sali Korneli.
-Nie, nie! - woła lekarz. Nie wszyscy! Jest zmęczona. - widząc nasze miny, dodaje. - Co najwyżej jedna osoba. I już wiem kto nią zostaje. Alison przepraszająco rusza w stronę sali. A ja cieszę się, że ona żyje, że wszystko gra. Muszę ja przeprosic, muszę. Wracam do domu, kazał tak lekarz, jutro ją zobaczę, nie mogę zasnac cholera.
*KORNELIA*

Boże, nie śpię, jest 3 nad ranem, a mi się nie chcę. Dostaje SMSa. Pewnie Alison naładowała mi telefon.

''Przepraszam za wczoraj. Przez to wszystko nie mogę zasnac. :c''

Dziwi mnie, że to Liam. Szybko odpisuje:

''Ja też''

Nic lepszego nie moge wymyslec. Był dla mnie nie miły i ma za swoje. Szybko słysze dźwięk komórki. Czytam.

''Bardzo zła? ;cc ''

Mimo wszystko uśmiecham się, co jest dziwne. Przyłapuje się na uśmiechu, Kornelia ispokój się, paplam do siebie i i tak szczerze zęby. Teatr trochę lubie .:)

''TAK''

Szybko wysyłam, wiem jestem świnią, Nauczka mu nie zaszkodzi. Wyłączam telefon, po to aby nie czytac jego smętów. Sama nie wiem kiedy zamykają mi sie oczy, i mimo tego, że byłam chamska zasypiam ze świetnymm humorem.

Otwieram oczy, co za jasnota, dalej ten sam sufit, to samo pomieszczenie, ale coś się zmieniło, spoglądam w strone oczów, tak to Liam.

-Cześc. - stęka. Jego ten mnie rozśmiesza.
-Hej. - mówie sucho. - Nawiedzałeś mnie tu tak przez cały ranek?
-Mhm... przepraszam- patrzy gdzieś na podłoge, zaraz wybuchnę śmiechem, ale gram dalej.
-za co?
-Wiesz przecież Kornelia. - spogląda na mnie. I nie jest mi aż tak do śmiechu, jest an prawde zdenerwowany i naprawde smutny. Ale i tak dodaje.
-Nie, nie wiem, powiedz.
-No wiesz.. - wprost czuje jak myśli i się zastanawia, wiem ze to dla niego trudne.
-Oh tak trudno byc Ci szczerym?
-Nie.. martwiłem się i... ja... przepraszam, naprawde, nie wiem co mam powiedziec znaczy wiem, ale nie umiem, przepraszam - wkółko to samo papla.
-Martwiłeś się? - pytam z uśmiechem.
-Myślałam że umarłaś w jednej chwili i to nie jest śmieszne. Na prawde sie martwiłem.
-Myśłałam, że jestem dziwką? - cytuje go.
-Przestań!
-Co?
-Torturowac mnie! przecież widzę. Naśmiewasz się ze mnie.
-Może troszeczkę!
-Gdyby nie ten kabel o tutaj - pokazuje, - uderzyłbym Cię. - śmieje się i atmosfera się polepsza.
-Naprawdę się o Ciebie bałem, wiesz?
-Mimo wyzwisk i tego jaka to jestem psychiczna?
-Przecież wiesz, że...
-No własnie nie wiem Liam.
-Byłem zły.
-Za co niby?
-A jak myślisz co?
-Nie podnoś głosu! - wydzieram się. Znów się zaczyna?
-Ty zaczynasz! - Liam wstaje.
-Boże obudziłam się a ty znów to samo!
-Ja? Ty pierwsza kurwa. Nie denerwuj mnie!
Odłaczam się od jakiejs linki, pewnie z tego urzadzenia obok. Przywale mu, po prostu!
-Co robisz idiotko? Chyba po coś to jest?
-Ja idiotką? Podchodzę do niego i mam zamiar mu przylozyc. Ale jest szybki i zatrzymuje ją. Trzyma mnie za rękę, a ja czuje mrowienie po całym ciele. Cholera, nie miało tak byc. Patrzymy sobie w oczy i zastanawiam się czy on też to czuje, a jeśli nie to czy wie że ja to czuje. To chore. Przecież mnie denerwował pare dni temu. Patrzy na  mnie, od góry do dołu i robi dziwną mine. Nie wiem o co mu chodzi więc spogladam w dół. I już wiem jestem w bluzce która nnie zakrywa mi majtek do końca.
-Zboczeniec! - drę się. A ten idiota się smieje.
-Całkiem zgrabny masz tyłek.
-Spadaj. - pokazuje mu fuck'a.
A on znów się śmieje.
-Czyli nie jesteś zła?
-Nie nie jestem. - kończę moje udawanie i się uśmiecham.
Wchodzi lekarz i mówi, że mogę spadac z tego białego i nudnego budynku, może nie dosłownie tak.
-Liam odwroc się!
-Czemu?
-Muszę sie ubrac?
-Chętnie popatrzę.
-To będę tu siedziec do końca twoich dni.
-Dobra, dobra.

*LIAM*
-Nie odwracaj się. - wydziera się ta wspaniała idiotka. Jak mogła mnie tak wrobic, boże myślałem że na prawde jest taka zła. Mimo to zerkam. To silniejsze ode mnie. Cholera odwraca się i sprawdza, przyłapuje mnie.
-Zaraz Cię złoję! - widzę lusterko i nagle przychodzi mi myśl. Patrzę sobie, to nie zbrodnia. Ma na prawde fajny tyłek. Cholera czy pomyslałem o tym ze podoba mi się? Nie. Po prostu tyłek zwykły sobie, każdy ma. Przyłapuje się na tym jak o niej myślę. Boże to jej zemdlenie przejdzie do historii. Kornelia mnie goni. Wpadam na kogoś. Zayn.
-Cześc. - mówi to do mnie to do niej. No tak jakby mógł tu nie przyjsc.
-Hej. - uśmiecha się Kornelia.
Lepiej wyjśc czy nie? Nie wiem, więc się nie ruszam.
-Bałem się o Ciebie, wszystko dobrze? - tuli ją. Zaraz się zrzygam.
-Tak. - uśmiecha się, boże, popieprzony Malik.
-Może Cię odwiozę. - proponuję jej. Trafia mnie szlag.
-Ja to miałem zrobic.
-Ale przeciez nic... - biorę ją za rękę. Wychodzimy. - Zadzwonie. - drze się Kornelia do tego dupka.
-Liam, co to miało byc? Nic nie mówiłeś!
-Po prostu chciałem Cię odwiezc. - próbuję się opanowac. Miałem nadzieje, że chyba tego nie zauważy.
-Liam chcesz mi coś powiedziec?
-Może, znaczy nie, nic.
-Liam? - no co mam jej powiedziec, że mi się podoba?
Nagle pojawia się ktoś gorszy niż Zayn. Spod deszczu pod rynne?

_____________

Sorry za błędy, prawie śpię. Teraz postaram się częściej czytac, Szkoda, że tak mało komenatrzy :c. Ale wiem, że była przerwa i wgl. Jednak prosze wyslijcie gdzieś to opowiadanie, bo chciałabym więcej komentarzy. Tak jak jest mało to chujnia szczerze. Ale i tak dzięki tym co czytają! Kocham was za to. Jak wakacje? Bo u mnie tak szczerze to średnio, niby non stop coś robię, ale nic konkretnego. Marzy mi się życie w Paryżu. Kuźwa śpię i wypisuję głupoty. Roździał mi się nie podoba. Ale jakoś musiałam dziś napisac. Ciągło mnie mimo, że widac iż wena do dupy. Ale chciałam miec go z głowy. Jeśli bedzie pare kom w piątek napisze następny! Wiem, że i tak nie będzie więc luz ha ha. No to tam miłych wakacji każdemu kto przeczytał! Buziaki! xx