piątek, 26 lipca 2013

20. Fuck.

*KORNELIA*
Nagle słysze głos, jednoczesnie spoglądając za siebie.
-Korni, kochaniutka dobrze wszystko jest? Hej Liam - patrzy na niego dłużej, a we mnie się gotuje. To ona, to ta ździra, ta głupia idiotka. Nazwijmy tego człowieka naszej populacji (niestety) po imieniu. To po prostu Katy. Co ona tu robi?Nagle udaje, że interesuje się mną? Że jest dobrą siostrą?Heloł? Gdzie są ukryte kamery?
-Cześc Katy... - odpowiada nieśmiało Liam, ja nie mówię nic. Moje ciśnienie zaraz mnie rozbroi od środka. Słowo daje. To sekundy...
-Liam możemy porozmawiac? - mówi Landrynka, boże co za pozerka. Nie sory ludzie, ona nie jest pozerka, przecież nawet nie udaje że przyszla tu dla mnie. Dla swojej siostry. Egoistka. Pieprzona egoistka. Swoją drogą niby co chce od Liama? Kolejny szybki numerek? Zaraz ją uderze. Dajcie łopatę albo coś.
-Hmmm... ale szybko - on omija mnie wzrokiem, chyba się krepuję. Kurwa nie mogą przy mnie? Tylko same tajemnice. Po chwili widzę jak ta idiotka rzuca mu się na szyję. Sama nie wiem kiedy wybiegam, biegnę ile sił w nogach. Zatrzymuje taksówkę. Szybciej.
-Taxiii!! - wołam jak głupia. Zatrzymuje się. Wsiadam podając adres domu Alison. Facet dziwnie przygląda mi się w lusterku... O co mu chodzi? Mam coś na głowie? Kurde. Obsrał mnie ptak? Szukam lusterka ale nie ma mojej torby. Niech to szlag! Ma ją Liam. Jak zapłace za taksówkę? Fantastyczna jestes Kornelia. Brawo po prostu. Owacje jak nic. Mam telefon, słyszę jak dzwoni. Odbieram przypadkowo.
-Kornelia? - słysze jego głos. I nie wiem czy coś odpowiedziecz czy nie, facet znów dziwnie na mnie patrzy, przygląda mi się. Bada moje miny, moją całą twarz. Znów słychac głos Liama. W końcu odpowiadam temu dupkowi. Liamuś sramuś.
-Jestem.
-Gdzie do cholery?
-Co Cię to obchodzi?
-Yyyh myślałem, że między nami jest już dobrze?
-To źle myślałeś.
-Jesteśmy pod domem tej całej Alison - słysze głos kierowcy i rozłaczam się. Szybko załatwiam kasę. Wbijam do domu. Jest Tom i Annie, a gdzie Harry? Tom, Harry, Tom, Harry nie nadążam! Na serio.
-Kornelia! - wrzeszczą, Alison nie ma, jest pewnie w pracy.
-Ym co tu robicie?
-Czekamy na Ciebie, piwko?
-W sumie czemu nie. - uśmiecham się do Toma.
Jedno piwko, drugie, a mi się już kręci w głowie, a ja mam już ten znany pewnie doskonale każdemu stan. Słyszę dźwięk. Tom i Annie zniknęli, Cholera co oni robią? Może lepiej nie wiedziec? Boże oby to nie była Ali! Wstaje. Krok po kroku dochodzę do drzwi. Staram się miec normalne oczy, cholera gdzie moje spodenki? A tak rozbierana butelka. Swoją drogą jak się zakończyła? A może oni sami kończą grę. OHYDA. Nie myśle o tym, staram się. I znów dzwonek, zapominając o braku spodenek otwieram drzwi. To nie Alison. Chociaż w tych okolicznościach wolałabym ją, szlaban i wszystkie te sprawy.
-Czesc.. - mówi nie pewnie Liam. Jego wzrok ilustruje mnie. Góra dół, dół góra i tak wkółko. Cholera! Spodenki!
*LIAM*
-Hej. - odpowiada i momentalnie biegnie trochę krzywo po spodnie. Znajduje coś i w szoku widze jak sie ubiera i chichocze. Czy ona jest pjana? Nie, na pewno nie.
-Prze..praszam Cię, ale graliśmy w butelkę i wie..esz- jest pjana. W butelke? Z kim? Nie ma nikogo, jest tylko ona, ona i ja, ja i ona. My. Ta jasne, my. Pozdrawiam. Nie ma nas, nawet nie było. Po co tu przyszedłem?Na serio nie wiem. Bez sensu.
-Mhmmm. Zostawiłaś torbę.- podaje ją jej.
-Dzięki - troche się chwieje, w końcu upada. Leży. Śmieje się i przewraca z boku na bok. Boże jaka ona jest porobiona.
-Kornelia chodz zaprowadzę Cie do łóżka.
-Spadaj, śpię tutaj. - bez zastanowienia 'biorę ją' mimo że się wyrywa szybko przestaje. Ciekawe ile wypiła. Cholera z kim grała w butelkę? Kłade ją spac. I wtedy słyszę:
-Katy jest do kitu, i nie jest wcale ładna, i jest do kitu. Pasujecie do siebie. - wstaje, a ja już wiem że to będzie cholernie długa noc. Noc kolejna z nią, z upitą Kornelią.
-Mhmm. - tyle udaje mi się wydusic z ust.
-Nawet nie zaprzeczysz. Masz rację idź do niej! Biegnij, pewnie czeka na małe pukanko z Tobą, a nie pewnie taki już było w szpitalu!  - zaczyna się drzec.
-Prosze? - zaraz z siebie wyjdę 'pukanko'? na serio. Czy ona ma mnie za męską dziwkę? Ale nie mówie nic więcej wiem, że jest najebana i plecie bzdury. A może chciała mi to powiedziec ale się bała?
-Pieprzysz ją, ona Ciebie i co fajnei jest? - dziwnie się uśmiecha. A ja już nie daje rady udawac że mnie to nie rusza.
-Kurwa za kogo mnie masz do cholery?
-A za kogo mam miec? Idź lepiej ją postukaj - nie kończy gadki
-Boże! Zamknij się do cholery - siedzi na łóżku.
-Mówie jak jest nie?
-Nie! Nie mam nic z nią jasne? Czy takie kretynki jak Ty nie rozumieją tego?
-Jak powiedziałes?
-Tak jak słyszałas. Ja kurwa siedze nad Tobą całe noce w szpitalu a Ty mi pieprzysz o Katy?! Wiem, że jesteś najebana ale uspokój się do cholery!
-Nie drzyj się na mnie! Spadaj stąd.
-Niby gdzie? Katy przebiła mi opony, przyszłem z buta.
-A co mnie to obchodzi?
-Może powinno?
-Mam Cię w dupie.
-Dobrze wiedziec. Czesc - wstaje i słysze jak schodzi z łóżka. Odwracam się nie wiem dlaczego, stoi przede mną. Uderzy mnie? Cholera.
-I wiesz nie powinniśmy już... - to ja chcę to skonczyc!
-Nie mamy już o czym gadac.
-Ale... my nie..
-Nigdy więcej spotkań z Tobą. - odwracam się i sam nie wiem czy dobrze robię. Mam ochotę coś rozwalic lub kogoś. Byle co. Dajcie tu kogoś! Dawajcie kurwa. Już! I sam nie wiem czy ona sama poradzi sobie najebana. Koniec. Żadnych spotkań, nie jest wcale taka fajna jak myślałem. Jest głupia. Pukanko? Kurwa chyba ona ma z Zaynem. Na tą myśl trafia mnie szlag i walę w kosz nagle słyszę zbliżający się dźwięk...

_______________________

Nie przemyślany roździał. Chyba nudny, nie wiem, mnie nie ciekawi xD.
Smutno mi że mało kom jest. Serio. Dwa? SERIO? ogólnie mój blog mi się podoba ;D wiem skromna jestem. No ale serio. Wyślijcie gdzieś namiary na niego.
Dzięki za te dwa ostatnie komentarze! Trzymajcie się:*

wtorek, 9 lipca 2013

19. It's okey.

*PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ*

*LIAM*
Nikt nie wyszedł z sali. Są tam dalej, boże co się dzieje. Nie myślę, nie chce, cholera i tak to robie. Jezu jeśli jej się coś stanie. Zabiję się. Mają tu mnóstwo tabletek. Zrobię to. To moja wina. To przeze mnie. A jak jak palant wyzywałem ją, boże jestem kretynem. Lubię ją przecież naprawdę i jest ładna, no i ładnie się śmieje, nawet łądnie płacze, nawet...
Podchodzi lekarz.
-Przykro mi...
Nie wiem kiedy mój świat się wali. Chcę uciec, teraz, już, natychmiast. Oddawajcie ją, oddawajcie cholera!
-Czyli... - krztusi się Niall.
-Operacja się nie udała. - zerkam na lekarza, dlaczego nie patrzy na nas? Odwracam się, boże on mówi to do innej rodziny. Co ze mnie za kretyn.
-Jak to? - mówi starsza kobieta.
-Spokojnie, to nic nie zaszkodziło zdrowiu Pani męża. Po prostu trzeba poczekac i zrobic drugą. Nie wiem co poszło nie tak... - reszta słów przelatuje nade mną, mimo wszystko uśmiecham się, tak samo robi Niall i cała reszta. Mimo to nie wiem co z nią, co się dzieje, ale i tak czuje ulgę.  Czas mija, zerkam na zegarek 45 minut. Wskazówki się ruszają, a lekarza nie widac. W końcu słyszę jego głos.
-Ciężki przypadek- na co wszyscy wytrzeszczamy oczy.- ale spokojnie, nic się nie stało! - uspokaja nas lekarz, czuje jak kamień spada mi z serca. I w przenośni i dosłownie.
-Więc co z nią? - słysze głos Alison
-Po prostu nie mogliśmy ją obudzic, nie wiemy dlaczego, zrobiliśmy wstępne pytania i jest w porządku. Poza lekkim szokiem co jest oczywiste. Spała na prawdę długo.
-Czyli obudziła się?- pytam
-Tak. - wszyscy nagle wstają z krzeseł i chcą ruszyc w stronę sali Korneli.
-Nie, nie! - woła lekarz. Nie wszyscy! Jest zmęczona. - widząc nasze miny, dodaje. - Co najwyżej jedna osoba. I już wiem kto nią zostaje. Alison przepraszająco rusza w stronę sali. A ja cieszę się, że ona żyje, że wszystko gra. Muszę ja przeprosic, muszę. Wracam do domu, kazał tak lekarz, jutro ją zobaczę, nie mogę zasnac cholera.
*KORNELIA*

Boże, nie śpię, jest 3 nad ranem, a mi się nie chcę. Dostaje SMSa. Pewnie Alison naładowała mi telefon.

''Przepraszam za wczoraj. Przez to wszystko nie mogę zasnac. :c''

Dziwi mnie, że to Liam. Szybko odpisuje:

''Ja też''

Nic lepszego nie moge wymyslec. Był dla mnie nie miły i ma za swoje. Szybko słysze dźwięk komórki. Czytam.

''Bardzo zła? ;cc ''

Mimo wszystko uśmiecham się, co jest dziwne. Przyłapuje się na uśmiechu, Kornelia ispokój się, paplam do siebie i i tak szczerze zęby. Teatr trochę lubie .:)

''TAK''

Szybko wysyłam, wiem jestem świnią, Nauczka mu nie zaszkodzi. Wyłączam telefon, po to aby nie czytac jego smętów. Sama nie wiem kiedy zamykają mi sie oczy, i mimo tego, że byłam chamska zasypiam ze świetnymm humorem.

Otwieram oczy, co za jasnota, dalej ten sam sufit, to samo pomieszczenie, ale coś się zmieniło, spoglądam w strone oczów, tak to Liam.

-Cześc. - stęka. Jego ten mnie rozśmiesza.
-Hej. - mówie sucho. - Nawiedzałeś mnie tu tak przez cały ranek?
-Mhm... przepraszam- patrzy gdzieś na podłoge, zaraz wybuchnę śmiechem, ale gram dalej.
-za co?
-Wiesz przecież Kornelia. - spogląda na mnie. I nie jest mi aż tak do śmiechu, jest an prawde zdenerwowany i naprawde smutny. Ale i tak dodaje.
-Nie, nie wiem, powiedz.
-No wiesz.. - wprost czuje jak myśli i się zastanawia, wiem ze to dla niego trudne.
-Oh tak trudno byc Ci szczerym?
-Nie.. martwiłem się i... ja... przepraszam, naprawde, nie wiem co mam powiedziec znaczy wiem, ale nie umiem, przepraszam - wkółko to samo papla.
-Martwiłeś się? - pytam z uśmiechem.
-Myślałam że umarłaś w jednej chwili i to nie jest śmieszne. Na prawde sie martwiłem.
-Myśłałam, że jestem dziwką? - cytuje go.
-Przestań!
-Co?
-Torturowac mnie! przecież widzę. Naśmiewasz się ze mnie.
-Może troszeczkę!
-Gdyby nie ten kabel o tutaj - pokazuje, - uderzyłbym Cię. - śmieje się i atmosfera się polepsza.
-Naprawdę się o Ciebie bałem, wiesz?
-Mimo wyzwisk i tego jaka to jestem psychiczna?
-Przecież wiesz, że...
-No własnie nie wiem Liam.
-Byłem zły.
-Za co niby?
-A jak myślisz co?
-Nie podnoś głosu! - wydzieram się. Znów się zaczyna?
-Ty zaczynasz! - Liam wstaje.
-Boże obudziłam się a ty znów to samo!
-Ja? Ty pierwsza kurwa. Nie denerwuj mnie!
Odłaczam się od jakiejs linki, pewnie z tego urzadzenia obok. Przywale mu, po prostu!
-Co robisz idiotko? Chyba po coś to jest?
-Ja idiotką? Podchodzę do niego i mam zamiar mu przylozyc. Ale jest szybki i zatrzymuje ją. Trzyma mnie za rękę, a ja czuje mrowienie po całym ciele. Cholera, nie miało tak byc. Patrzymy sobie w oczy i zastanawiam się czy on też to czuje, a jeśli nie to czy wie że ja to czuje. To chore. Przecież mnie denerwował pare dni temu. Patrzy na  mnie, od góry do dołu i robi dziwną mine. Nie wiem o co mu chodzi więc spogladam w dół. I już wiem jestem w bluzce która nnie zakrywa mi majtek do końca.
-Zboczeniec! - drę się. A ten idiota się smieje.
-Całkiem zgrabny masz tyłek.
-Spadaj. - pokazuje mu fuck'a.
A on znów się śmieje.
-Czyli nie jesteś zła?
-Nie nie jestem. - kończę moje udawanie i się uśmiecham.
Wchodzi lekarz i mówi, że mogę spadac z tego białego i nudnego budynku, może nie dosłownie tak.
-Liam odwroc się!
-Czemu?
-Muszę sie ubrac?
-Chętnie popatrzę.
-To będę tu siedziec do końca twoich dni.
-Dobra, dobra.

*LIAM*
-Nie odwracaj się. - wydziera się ta wspaniała idiotka. Jak mogła mnie tak wrobic, boże myślałem że na prawde jest taka zła. Mimo to zerkam. To silniejsze ode mnie. Cholera odwraca się i sprawdza, przyłapuje mnie.
-Zaraz Cię złoję! - widzę lusterko i nagle przychodzi mi myśl. Patrzę sobie, to nie zbrodnia. Ma na prawde fajny tyłek. Cholera czy pomyslałem o tym ze podoba mi się? Nie. Po prostu tyłek zwykły sobie, każdy ma. Przyłapuje się na tym jak o niej myślę. Boże to jej zemdlenie przejdzie do historii. Kornelia mnie goni. Wpadam na kogoś. Zayn.
-Cześc. - mówi to do mnie to do niej. No tak jakby mógł tu nie przyjsc.
-Hej. - uśmiecha się Kornelia.
Lepiej wyjśc czy nie? Nie wiem, więc się nie ruszam.
-Bałem się o Ciebie, wszystko dobrze? - tuli ją. Zaraz się zrzygam.
-Tak. - uśmiecha się, boże, popieprzony Malik.
-Może Cię odwiozę. - proponuję jej. Trafia mnie szlag.
-Ja to miałem zrobic.
-Ale przeciez nic... - biorę ją za rękę. Wychodzimy. - Zadzwonie. - drze się Kornelia do tego dupka.
-Liam, co to miało byc? Nic nie mówiłeś!
-Po prostu chciałem Cię odwiezc. - próbuję się opanowac. Miałem nadzieje, że chyba tego nie zauważy.
-Liam chcesz mi coś powiedziec?
-Może, znaczy nie, nic.
-Liam? - no co mam jej powiedziec, że mi się podoba?
Nagle pojawia się ktoś gorszy niż Zayn. Spod deszczu pod rynne?

_____________

Sorry za błędy, prawie śpię. Teraz postaram się częściej czytac, Szkoda, że tak mało komenatrzy :c. Ale wiem, że była przerwa i wgl. Jednak prosze wyslijcie gdzieś to opowiadanie, bo chciałabym więcej komentarzy. Tak jak jest mało to chujnia szczerze. Ale i tak dzięki tym co czytają! Kocham was za to. Jak wakacje? Bo u mnie tak szczerze to średnio, niby non stop coś robię, ale nic konkretnego. Marzy mi się życie w Paryżu. Kuźwa śpię i wypisuję głupoty. Roździał mi się nie podoba. Ale jakoś musiałam dziś napisac. Ciągło mnie mimo, że widac iż wena do dupy. Ale chciałam miec go z głowy. Jeśli bedzie pare kom w piątek napisze następny! Wiem, że i tak nie będzie więc luz ha ha. No to tam miłych wakacji każdemu kto przeczytał! Buziaki! xx

niedziela, 16 czerwca 2013

18. Life is shit.

*KORNELIA*

Nie wiem kiedy, nie wiem dlaczego po prostu nagle przestałam płakac. Podniosłam głowę i patrzyłam na niego. Nie mówił nic, a może tylko mi się wydawało, że nic nie mówił. Nagle sama nie wiem kiedy,  znikł obraz, znikł Liam, znikło wszystko, jedynie co usłyszałam to swoje imię wypowiadane, a może krzyczane przez niego.
*HARRY*

Boże siedzimy w szpitalu od 18 już prawie północ. Po co ją tam zamknęłem. Lekarze powiedzieli, że tylko zemdlała. Ale czemu nie mogą jej po prostu obudzic? Cholera. Liam mnie zabije. Siedzi na krześle i nawet nie drgnął od 40 minut. Po prostu siedzi i patrzy w podłoge. Ciotka Korneli lata po lekarzach. Niall je. Lou próbuję pogadac z Liamem, ale on nawet na niego nie patrzy. Zayn był przed chwilą koło Kornelii, ale widziałem jak wychodził, a ja obserwuję ich wszystkich, szczerze? To moja wina, wiem to. Co ja zrobiłem.
-Harry, powinniśmy iśc do domy wszyscy, wrócimy jutro - odezwał się Louis.
-Na pewno?
-Tak. Widzę, że jesteś zmęczony, chodź. Niall, Zayn.
-A Liam?
-Wątpie żebyśmy go zabrali stąd, na nic i na nikogo nie reaguje.
-W porządku, idziemy.

*LIAM*
Zasnęłem. Ile spałem nie wiem. Jest 9 rano. Siedzę koło niej. Kiedy się obudzi? Alison pojechała nad ranem do domu. Lekarze mówią, że może przespac jeszcze kilkanaście godzin. To moja wina. Boże powtarzam, że tylko zemdlała, ale ile można spac?
-Liam. - obudził mnie ktoś. To Harry.
-Hm?
-O raczysz się odezwac.
-Ta. - Hazza wziął krzesło i przysiadł się do mnie.
-Co się stało, że zemdlała?
-Nic
-Znam Cię, co sie stało?
-Powiedziałem o jedno słowo za dużo dobra? Wiem to moja wina, wiem to.
-Wiesz, prędzej moja, to ja was zamknęłem.
Do pokoju wszedł lekarz.
-Proponuję Panu pojechac do domu.
-Nie ma mowy.
-Zadzwonimy kiedy obudzi się Twoja dziewczyna
I wtedy coś mnie ukuło. Dziewczyna. Kornelia. Ale że moją? Dziwne uczucie.
-To nie jest moja dziewczyna.
-Ah przepraszam. Proszę pojechac do domu.
-Ale niech Pan zadzwoni, proszę.
-Zrobię to od razu po obudzeniu.
Zanim dojechaliśmy do domu wybiła 18. Sam nie wiem kiedy zasnąłem przed telewizorem. Liczyłem na to, że obudzi mnie dźwięk telefonu, ale nic z tego. Sam otworzyłem oczy koło 14. Cholera. Pierwsze co to telefon. Nic, żadnej wiadomości, żadnego dzwonienia, Cholerny lekarz, powiedział że zadzwoni. Muszę tam pojechac. Wziąłem kluczyki i kanapkę. Cholerny szpital jest  pół godziny jazdy stąd. A dlaczego? Bo na innych było 'przepełnienie'. Pieprzenie. Biedna Kornelia.  Jestem takim dupkiem. Zajechałem pod szpital. Koło łóżka siedziała Ali.
-Dzień dobry.
-Ah cześc Liam.
-Obudziła się?
-Niestety nie. Lekarze mówią, że już dawno powinna.
-Ale nic jej nie będzie prawda?
-Mam nadzieję, boże jeśli dowie się o tym jej rodzina. Zabiją mnie.
Po tylu godzinach spędzonych w szpitalu, znam go na wylot. Alison przed chwilą pojechała. jest 23, a ona dalej śpi. Czasem porusza ustami, ale pozatym nie robi nic. Nawet nie zauważyłem jakie ma ładne usta. Nie mają różowego koloru, raczej coś w stylu zmieszanego różu z fioletem. Boże o czym ja myślę. Chcę żeby tylko się obudziła, chcę żeby znów wyzwała mnie od dupków.
3 nad ranem budzę się z wrzaskiem, boże co się dzieje, co to za dźwięk? Cholera maszyny wariują, co to za kreski? Kurwa co jest, w tym momencie wbiega lekarz.
-Proszę natychmiast wyjsc, siostro! - woła na cały regulator.
-O co chodzi? Kornelia! - i sam nie wiem kiedy znajduję sie na korytarzu, a życie staje mi przed oczami.

______________________

Hej ludzie. Oto mój powrót, miał byc jakis czas temu, ale tak już wyszło.
Jak ktoś to przeczyta to fajnie! Zostaw po sobie komentarz człowieku. Padam na twarz, Ale musiałam to napisac. Wymyśliłam to na od tak więc nie wiem jak wyszło, pewnie masa błedów jkc poprawie je jutro. Mam nadzieję, że znajdą się jakieś osoby, które jeszcze o mnie pamiętają. Smutno jak nie. Taki krótki bo chcę mi się spac, ale teraz będą częściej, jak będzie pare kom w tym tyg dodam o wiele dłuższy. Buziaki.
Kocham Cię, jeśli o mnie pamiętasz i czytasz wypociny ♥

wtorek, 30 kwietnia 2013

AKCJA ludzie!

Przez całe wakacje dany fandom będzie nosił na ręce wstążkę o danym kolorze.
Jak dla mnie pomysł ZAJEBISTY jest! ;DD
Directioners - czerwona
Beliebers - fioletowa
Mixer - różowa
Roomies - brązowa
Selenators- niebieskie
Lovatics- zielone
Swiftie- białe
Rihannanavy - żółte
TVDfamily - Czarne
Sheeranator - pomarańczowe
Brats - szara
Smilers - żółte (jaśniejsze od RihannaNavys)
Rushers - granatowe
Barbz - Ciemny róż
Arianators- turkusowy
TWfamily - ciemny zielony
Jeśli zobaczycie kogoś ze wstążka to podchodźcie, chodzi o to, aby kogoś poznac. Nosi się je na prawej ręcę, chodzi o zwyczajne wstążki! 

Jak znacie jakies co tu nie wymieniłam dajcie znac!

________

Fajnie mi spada liczba w ankiecie, ale trudno sie mówi. Z tego też powodu po prostu nie chce mi się pisac nowego roździału.
Dzięki za przeczytanie! <3

piątek, 19 kwietnia 2013

17. I kill U.

Zegar wybił godzinę, czyli od 40 minut siedziałam i podziwiałam ścianę. Ta cisza była chora, to najgłupszy pomysł Harrego. Daje słowo, kiedyś nas wypuści tzn. mnie i to COŚ co wisi na telefonie od tych gównianych 40 minut a wtedy zadźgam Hazzę. Tylko kiedy nas wypuszczą? Muszę siku. No dobra nie musze, ale mam plan, będę udawac jak za niedługo nie przyjdą sprawdzic czy może przypadkowo nie kopnęłam w kalendarz, albo nie zabiłam sie z Liamem. Tik tak. Tik tak. Nie cierpię odgłosu zegarów. Pomieszczenie obczaiłam już z 50 , nie sorry sto razy. Ile można? Boże dlaczego nie mam ze sobą telefonu? Cholera. Zerknęłam w stronę Liama, a raczej TEGO CZEGOŚ. Nie chcę używac jego posranego imienia. Więc jak myślicie co robiło to coś? Grało w jakąs grę. Czołgi? Boże. Chłopcy są żałośni. Przynajmniej się nie nudził. Przynajmniej wiedziałam, że ma mnie gdzieś. I dobrze! Bo wcale mnie nie obchodził. Ale ile jeszcze potrwa ta cisza?

*LIAM*

Popatrzyłem na godzinę. Minęło już 60 minut, a mi wysiadała bateria. Niech to szlag trafi te telefony. Gra w czołgi?Zawsze coś. Słyszałem tylko dźwięk chodzącego zegara. Tik tak, tik tak, tik, tak. Można było dostac kurwicy. Cholera, nie, wyłączyła mi się gra. Zaraz kopnę ten telefon. W ten sposób wysiadła mi bateria.
-Niech to szlag - wykrzyknąłęm. Kornelia nie odpowiedziała. Zresztą nie wiem co robiła, nie patrzyłem na nią, no dobra może zerknąłem raz czy dwa, ale tylko żeby zobaczyc czy żyje. Nie chciałem, żeby potem uważali mnie za morderce, albo coś w  tym stylu. Przełknęła głośno śline, więc popatrzyłem się na nią. Ile będziemy siedziec w ciszy, mimo że nie miałem ochote na gadkę, postanowiłem przełamac ten 'wspaniały' nastrój.
-Masz telefon? - nie miałem pojęcia co powiedziec, więc wyszło jakże ciekawe pytanie z pewnością zachęcające do dalszej konwersacji.
-Nie. - odezwała się cicho, ledwo zerkajac na mnie, jakby się  bała mojego spojrzenia.
-To może udajmy, że się pogodziliśmy i stąd wyjdziemy? - zaproponowałem.

-Spoko, udawaj. - jej odpowiedz po prostu była pełna życia. Więc zaczęłem wrzeszczec''Harry wypusc nas, już się pogodziliśmy'' ''Harry!''. Odpowiedziała mi cisza. Zajebiście, poszli gdzieś sobie. W sumie tak bym ich pewnie słyszał. Usłyszałem śmiech Korneli.
-No co?

-Nic, wrzeszcz sobie dalej, na bank nam otworzą.
-Przynajmniej się staram.
-Po prostu ich tu nie ma.
-No i? Fakt lepiej siedziec na dupie jak Ty i czekac na zbawienie.
-Szkoda mi ust na Ciebie.
-I wzajemnie księżniczko. - chyba zaraz jej przywale, wiem nie powinienem, ale no denerwuje mnie.
-Księżniczko? No chyba raczej prędzej Ty.
-Chyba już całkiem coś Ci się poprzestawiało!
-Mi? Ha, tak, mi! Jesteś nienormalny!
-Ja? Spoważniej dziewczynko! To nie ja liże się ze wszystkimi.
-To nie ja sypiam ze wszystkimi! - kurwa zaraz ją uderze, albo rzuce tą szczotką.
-Niby z kim sypiałem, co?

-Nie udawaj debila, a nie przepraszam nie musisz.
-Dziwka.

*KORNELIA*
Co on sobie wyobrażał? Ok, wiem że coś zmyśla, że się liże ze wszystkimi. Ale dziwka? no chyba przesadzał. Kurwa kim on się uważa. Miałam ochote go zabic, czymkolwiek. Teraz, natychmiast, już. Nie wiem nawet kiedy się na niego rzuciłam, na tą stertę gówna jakim był.
-Kurwa jakim prawem mnie tak wyzywasz? Co ja Ci zrobiłam. - zaczęłąm go drapac i bic.
-Zostaw mnie! Zostaw Ty idiotko.

-Spieprzaj idioto. - nawet nie wiem co na nim robiłam. Po prostu biłam go ile się dało, ale był silniejszy i mnie odepchnął.
-Spadaj, idź się leczyc!
Nawet nie wiem kiedy drzwi się otworzyły, wleciał sam we własnej osobie Harry.
-Już całkiem wam sie coś poprzestawiało?
-Masz swoje efekty godzenia się z tą idiotką.
-Nie przezywaj mnie posrańcu! - rzuciłam się na tego idiotę, to że jest silniejszy gówno oznacza.
-Uspokójcie się! - Harry przełożył mnie przez ramię, po chwili siedziałam na fotelu, daleko od tego dekla.
-Nie rozumiem was? Cholera nie rozumiem, nie chciałem żebyście się bili, jesteście siebie warci.
-NIE! krzyknęłam razem z tym czymś. Po chwili wszedł Zayn.
-I jak tam?
-Gdyby nie ja już by się pozabijali. - Zayn się zaśmiał.
-Wychodzę. - powiedział Liam.

*HARRY*
-Nigdzie nie idziesz! Jasne? Zayn wyjdź! Już! Boże gdzie jest Lou? - Zayn wyszedł, ten plan był chyba do kitu. Nie rozumiem ich, nie rozumiem. 

-Po co mam byc tu z nią? Ona jest...
-Zamknij się! - wykrzynęła mi Kornelia do ucha. Auc. (Czytasz? W kom wpisz: impreza)
-Sama sie zamknij.
-Jesteś pojebany.
-Ty też.
-Jak mogłam Cię lubic?
-Jak ja mogłem z Tobą wytrzymac?
Po chwili chyba zrobiło im się głupio, widziałem minę Liama, ta wyszło, że jest totalnym dupkiem. Co jak co, ale takiego Liama nie znałem. Zresztą Kornelia była nie lepsza, chociaż warta jest tego dupka. Ale i tak było mi jej szkoda. Lubię ją. Miała łzy w oczach, chciałem żeby się pogodzili, cholera.
-To jez bez sensu. - wymamrotał Liam. Nie chcę miec z nią nic wspólnego, wypusc mnie Harry.
-Nie nie wyjdziecie stąd! Jasne? Wkurwiacie mnie, obydwoje! Najpierw za sobą latacie, a teraz niby co? Wielce kurwa egoiści! Już njie obchodzi mnie czy cos sobie zrobicie czy nie, nie wypuszcze was, - sam nie wiem kiedy zamknęłem drzwi. Miałem nadzieję, że się nie zabiją, jak pies z kotem.

*LIAM*
Zabiję go, zabiję. Zerknęłem na Kornelię. Patrzyła w podłogę, po chwili zaczęły jej leciec łzy, jedna za drugą, spuściła głowę, a po chwili odwróciła się ode mnie. Wiem powinienem mimo wszystkiego ją chociaż przeprosic, ale nie odważyłem się, coś mnie sparaliżowało, a ja nie wiedziałem co. Płakała, płakała przeze mnie. Po chwili wycierała oczy rękawem. Widziałem, że robiła to dyskretnie. Zrobiło mi się jej żal. Boże po co ja tak wyzywałem. Byłem zły na Hazzę. Cholera. Jesteś dupkiem Liam. Totalnym dupkiem. Nie wiem sam kiedy wstałem i do niej podeszłem.
-Kornelia?

-Co?
-Przepraszam. - nie wiedziałem co powiedziec, trząsł się jej głos.
-Spadaj. - stałem nad nią jak idiota. Co miałem zrobic?

-Nie, nie chiałem, byłem zły na Harrego. - odwróciła się w moją stronę, cała rozmazana. Przywaliła mi z liścia, nawet nie wiem kiedy, czy bolało? Jak cholera!
-Znów zaczynasz? Cholera próbuję Cię przeprosic, a Ty co? Weź się ogarnij.
-To Ty mnie wyzywasz od dziwek!
-Będziesz mi to teraz wypominac?
-Nie. Ale czy ja mówię, że spałeś z Katy? Nie, więc może łaskawie wgl ze mna nie rozmawiaj co?
-Że co? Niby skąd...

-Gazety, Spadaj kurwa Liam, zostaw mnie. Jesteś najgorszym facetem, o ile można Cię nazwac mianem faceta jakiego poznałam. Odwal się ode mnie.
-Ja najgorszym? Jasne, lepszy jest Zayn, nie?

-Idź do Katy, po prostu idź.
-Wiesz gdyby były otwrte drzwi już by mnie nie było? Nie wiem jak Twoja rodzina z Tobą wytrzymuje, jesteś cholernie posrana.
-Dobrze, że Ty jesteś Pan idealny!
-Nie mówię, że jestem idealny, ale zdrowo masz nasrane w kasku. - nie wiem kiedy znów zaczęliśmy.
-Fantastycznie idź na dziwki. Zostaw mnie.
-Wiesz przydałby Ci się starzy brat, może wtedy byś była normalna. - nagle zmienił się jej wyraz twarzy, chyba w końcu do niej dotarło, że to przez nia się kłocimy, ale za sekundę zaczęły jej leciec łzy. Byłem w  szoku. Stałem jak słup.
-Dzięki, jeśli nie wiesz miałam starszego brata, tak dobrze słyszysz miałam, ale już go nie ma. Masz wyczucie Liam. Jak widzisz nic o mnie nie wiesz, nic! - krztusiła się łzami.
-Ja, ja, ja przepraszam. Przepraszam... - i zdałem sobie sprawę, że jestem totalną świnią. Bez zastanowienie do niej podszedłem. Początkowo próbowała mnie bic, ale szybko uległa.

*KORNELIA*
Jak on mógł? Sama nie wiem kiedy sie rozpłakałam. Chciałam go uderzyc, ale jednocześnie się do niego przytulic. Nie wiem kiedy to zrobiłam. Brakowała mi go, tak strasznie. Płakałam, bo odszedł mój brat, a Liam, to już chyba nie był ten sam Liam. Po prostu płakałam.
-Cicho. - pogłaskał mnie po włosach, a moje ciało zadrżało od jego szeptu. Nie chciałam wiedziec jak wyglądam, nie chciałam podnosic głowy. Bałam się tego jak bardzo jestem żałosna, że sie w niego wtulam i płacze. Dlatego siedziałam wtulona w niego minuty. setki minut. No może nie, aż tyle, ale naprawdę długo. Nie chciałam podnosic głowy, ale kiedyś musiałam...

--------------------------------------

Hej all.
Wróciłam. Więc kilka ogłoszeń
Smutno mi, że liczba w ankiecie osób na tak spadła :/ no ale trudno. Miałam czas, ale co się zabierałam do dupa. Nie wiem czy ktokolwiek to przeczyta eh. Nie wiem czy warto to dalej prowadzic. Co do roździału, taki sobie. Jak coś piszcie kom. Każdy kto przeczytał, chcę zobaczyc czy ktokolwiek tu jeszcze jest. Kocham Was <3 .

czwartek, 21 marca 2013

Welcome OBWIESZCZENIE.

Hej wszystkim, którzy tu weszli.
Zawieszam bloga. Na jaki czas? Nie wiem! Jest pewne to, że wrócę!
Dlaczego tak długo nie było notki? Brak czasu, a jak był to zapomniałam hasła. Ogarniacie? hahahha pół dnia sprawdzałam, jak haker xDD. hahah.
Blogi nie mam czasu czytac, kiedyś to zrobię, bo je uwielbiam! ♥
Powody tej przerwy to:
1. brak czasu (SZKOŁA, III GIMBADA -.-)
2.Nie mam weny.
3. Pomimo niby 'obserwujących' i niby wyniku w ankiecie ostatnia ilosc komentarzy no powiem brzydko ROZJEBAŁA MNIE -.-. Ludzie jak jest tyle wyświetleń etc to jak może byc chyba 9 komentów? Nie ogarniam, widocznie blog chujowy albo nie macie czasu.
Jak u Was dzień Wiosny? U mnie naje*ało śniegu, pozdrawiam Cię fantastyczna pogodo!
Życzę Wam miłych dni i nocy! Będę tu wpadac (o ile nie zapomnę znów hasła) To chyba tyle. Kocham! Buziaki. ;3

wtorek, 26 lutego 2013

16. Bad surprise.


Gdzie ja jestem? Co się stało?
-Jest tu kto? – nic nie rozumiałam, zamazany obraz, co jest? O boże Zayn! Czy ja z nim spałam. Byłam w cholernym szoku… nie wiedziałam czy go budzic? Chyba, ja z nim. Nie to niemożliwe. Cholera.
-Zayn , obudź się.
-Taak? – otworzył oczy i się umiechnął. – po chwili zrobił minę WTF?
-Co my tu robimy?
-No ja spałem… wczoraj Cię zaniosłem, wiesz że byłas ledwo trzeźwa?
-Ja, mhm, zazwyczaj tyle nie pije. – cholera bylam w staniku i majtkach!
-Ta, powiedzmy.
-Jakim cudem jestem teraz w bieliźnie, Zayn?
-No bo stwierdziłem, że będzie Ci no gorąco?
-Zayn…
-Kornelia…
-Zabiję Cię…
-Też Cię lubię…
-A skąd pewność, że ja lubię Cię?
-Wiem to…
-Chyba nic! Gdzie jest moja sukienka?
-Szczerze to nie wiem.. – chyba go zajebie!
-Że co? Wiesz ile kosztowała? – daje słowa wyjdę z siebie.
-Odkupię okej?
-Może zmózgu najpierw jej poszukaj? Muszę jakos wrocic do domu, wiesz?
-W też bieliźnie jest całkiem okej!
-Boże, Ty jesteś zboczony. – co za kompletny debil! Po chwili dał mi sukienke. Cholera jaki on ma fajny tors?
-Kornelia! Obudź się! – otworzyłam oczy. Co się dzieje? Gdzie jestem? Boże. Fuj, co za sen. Po chwili zczaiłam, że to mi się sniło. Ciotka stała nade mną i dziwnie mi się przyglądała.

-Co jest?
-Dzisiaj jedziemy do mojej pracy tak więc ogarnij się, wyjeżdżamy za niecałe 2 godziny. Nie wiedziałam ile potrzeba Ci czasu. Swoją drogą gdzie byłas w nocy? – I co jej miałam powiedzieć?
a)U koleżanki? – nie uwierzy. B) na zajebistej imprezie trochę mnie poniosło? No może nie aż tak zajebistej? C) ukradli mnie i zwrócili? Tak, chyba nic nie wyszło dobrze z tych moich przemyśleń. Dlatego zdołałam jedynie wydusić
-Byłam z Liamem w kinie. – wiedziałam że go polubiła i nie będzie nic podejrzewać.
-Następnym razem powiedz mi dokąd idziesz.
-Dobrze. – przytaknęłam jak posłuszne dzieciątko, ba nawet odważyłam się na uśmiech! Ciotka odwróciła się a ja odetchnęłam z ulgą, jednak po chwili powiedziała: ‘Swoją droga to fajny chłopak’. Pokiwałam głową, aby się oddaliła tak też zrobiła. Tak to tak wspaniały chłopak, że mnie wyzywa, jest tak niesamowity, że ‘uważa mnie za puszczalską’ jest przebasniowy, że mnie totalnie ignoruje. Tak z  pewnocią ‘to fajny chłopak’. Zresztą kiedyś sama tak myślałam, ale KIEDYS,a TERAZ to dwie całkiem inne rzeczy. Nawet nie wiem kiedy wybiła 10 i została mi godzina. Szybko ubrałam się w to [zdj na dole jkb co]. Szczerze jak po takim pijaństwie, nie wyglądałam wcale źle! Szybko się uczesałam i zeszłam na dół.
-Hej kornelia!
-Czesc. – jak miło widzieć lokaja. Nastała niezręczna cisza, aż ją przerwał zdaniem.
-Czy ta Katy jest naprawdę Twoją siostrą? – że co proszę?! Dopiero co dotarło do mnie imprezowe osmieszenie.
-Tak. – wydukałam – niestety – dodałam ciszej.
-Niezłe z niej ziółko – zaśmiał się. Zaraz, zaraz. Facet któremu nie spodobała się ta Katy?! Według osób płci męskiej: wspaniała, niesamowita, piękna, inteligentna, optymistyczna, idealna. A według mnie: ździrowata, pewna siebie, brzydka, puszczalska i totalna idiotka?! Nie możliwe, że mówi on o TEJ Katy!
-Dlaczego?
-Codziennie widzę ją z innym chłopakiem, ostatni był chyba w moim wieku. A zresztą nie widziałaś jej zdjęcia w prasie?
-Jest puszczalską ździrą. - wymamrotałam tak, aby nadchodząca Katy nie usłyszała. Bo po co miała jeszcze mnie mieszac z błotem? (Jeśli czytasz w komentarzu napisz: dżem xd). Katy była ‘uchachana’ i dziwnie się na mnie patrzyła.  Zaraz, zaraz jakiego zdjęcia?  O co tu chodziła. Katy tylko cos mruknęła pod nosem i wyszła. W stroju totalnej dziwki. Jej czerwona bluzka z czerwonym nadrukiem ‘Pragnę Cię’ i dekoltem prawie do pasa z pewnoscią mówiła ‘jestem tak cholernie grzeczna, wręcz złote dziecko’. A co mówiła o niej jej jakże ‘długa’ spódniczka. Ta, miałam wrażenie, że widziałam jej czerwone stringi! Zaraz zwymiotuję, słowo daje. Nie cierpię jej, po prostu szczerze nie nawidzę.  Po chwili przeczytałam artykuł, zostawiony przez mojego nowego przyjaciela.
*Liam Payn z uroczą rudowłosą? Przelotny romans, czy też prawdziwa miłość? Według nas Liam z nową koleżanką  wszedł do pokoju z numerem 32 Hotelu Beautiful, o godzinie 23:58, nie wiemy kiedy opucili pokój…*
Nie mogłam uwierzyć, czy oni? Nie to niemożliwe! Dobra wiem, że nasza znajomość jest skończona, okej może mieć dziewczyne, chłopaka, co tylko chcę! Ale Katy?! Nie! Tylko nie to. Nie mogłam uwierzyć i nie chciałam. Przecież kilkanaście minut przed kłóciłam się z nim. Przecież to dzień imprezy. Wolałam dalej nie czytac. Wystarczyło mi zdjęcie Liam i Katy razem idących, trzymających się za rączki i umiechajacych się  od ucha do ucha. I co ja sobie myślałam. Liam to chłopak, a chłopaki lecą na ‘piękne’ puszczalskie dziwki.  Nawet nie wiem kiedy zaczęłam plakac z bezsilności. Czułam się jakbym straciła cząstkę mnie.  Wkońcu się ogarnęłam. Przecież muszę poznac pracę Alison! Boże oby zabrała mnie z myśli o krainie Liamowosci, błagam.
-Kornelia, wychodzimy! – usłyszałam wrzask Ali, następnie zamykające się drzwi jak mniemam samochodu.  Szybko ubrałam buty i pobiegłam w stronę wrzeszczącej i pipczącej na mnie Alison. Wsiadłam bez słowa do auta. W radiu gadali o milosci. ŻAŁOSNE! Po prostu zaraz zwymiotuję.
-Więc gdzie pracujesz? – udałam zaciekawienie.
-Niespodzianka. Jestem pewna, że Ci się spodoba.
Wkońcu dojechałyśmy na miejsce, hmm wielki, kremowy budynek z szybami, ogromnymi szybami mile mnie zaskoczył. Biuro ważnych soobistosci? Co to może być? Mysl Kornelia, myśl! Szare komórki wzywam Was. Otworzyłam drzwi o boże, znane osobistości! O boże, przed chwilą minęła mnie Cher Lloyd. Ta, chyba raczej zwidy mam.
-Podoba się?
-Co to właściwie jest?
-Jak wiesz są tutaj gwiazdy…
-Pracujesz z gwiazdami, o boże, o boże.
-Kornelia co się dzieje?
-Przepraszam, zapomniałam o oddychaniu!  - oddychaj Kornelia, oddychaj, moja nowa mantra.
-Dzis mam próbne przymierzanie ubran i czesanie One Direction! – zaczęła skakać i się chichotać.
-Co? – nie, nie, nie. Wszedzie widziałam wyrazy TYLKO NIE TO!
-Nie cieszysz się? Przecież ich trochę znasz, no i Liam będzie. – Czy ona nie widziała gazety?! Czemu non stop o nim gada?
-Mhm… no fajnie, fajnie. – wymuszamy uśmiech, kupiła to. Punkt dla mnie. Po chwili moje całe podniecenie opadło, przyszykowałam się na horror, okoej wymyslilam nic się nie stało, jest wietnie, jestem szczęsliwa, wcale się z nim nie kłóciłam, nie było sytuacji, nie było artykułu. Pozytywnie, tylko Bóg mnie uratuje od tej szopki, tylko on. Po chwili weszłam do jakiegoś pokoju, nie powiem Mały to on nie był, spokojnie mogłam się zgubic w tym pomieszczeniu, masa ubran i luster. Pewnie tapetują tu te bogate ludziska. Całkiem spoko, mogłabym tu godzinami siedzieć.
-Kornelia? – usłyszałam czyjs głos.
-Zayn? – nie, nie chce ich tu, wynocha.
-Co Ty tutaj robisz?
-Przyjechałam z ciotka, z Ali.
-Ah, będzie fajnie, nie martw się o wiesz kogo.
-Mhm. – mina w stylu ‘nie wiem o czym mowa’
-Okej, poznajcie się – popatrzyłam na Ali miną typu WTF? Po czym wyjasnila – musze każdego zapoznać no wiecie jestem Kornelia, a ja Zayn, muszę to udokumentować. –Po chwili wtargnęła reszta, a na końcu stał on…
-Jestem Kornelia. – usmiechnelam się.
-A ja Louis. – uściskałam go, po czym się zasmialam. I tak przebiegło zapoznanie się, problemy były sami wiecie z kim. Stalismy udając, że w sumie się nie widzimy, czułam na sobie wzrok Ali.
-No dalej – warknęła Ali. Popatrzyłam na niego, ta obczajał intensywnie scianie. On się nie pali, ja też nie. Proste.
-Wiecie co? Mam tego dość! – warknął Harry. –Albo się pogodzicie, albo spędzicie tu reszte swoich dni, jasne? –Momentalnie wszyscy wyszli, a ja stałam jak słup. Byłam z nim w tym pomieszczeniu.  Czy oni mówili tak no na poważnie? Nie wierzyłam, brzydzę się nim.

*LIAM*
To najgłubszy pomysł Harrego daję słowo, kiedyś nas wypuści i ostro oberwie. Nie mam zamiaru się do niej odzywac. 


________________________
STRÓJ KORNI:

Piszę to w chorobie, z boląca głowom więc jest pewnie mnostwo błędów. Nie wiem jak wyszło, nie mam czasu na przeczytanie tego. 
Przepraszam, że nie było w weekend, cały się uczyłam. :/
Wielkie dzięki dla tych co czytają! Dzięki za komentarze. Miłe zdziwienie w ankiecie i obserwatorach, a i ważne PRZEPRASZAM, że nie komentuje waszych nowych postów, nie wchodze na blogi po prostu, nie mam czasu! A jak jestem to wejdę w jeden i to tyle, kiedyś to nadrobię! Kocham Was!;* Miłego tygodnia i  wytrwałosci w sql. Buziaki.